wtorek, 8 października 2013

kanapka # 102

1. bułka razowa
2. ser kozi
3. owoce dzikiej róży
4. miód
5. świeży rozmaryn
6. papryczki chili
7. sok z 1/2 limonki
8. sok z 1/2 pomarańczy




Kanapka # 102. 
Kolejna jesienna inspiracja. Owoce dzikiej róży, powidła, kozi ser... nic więcej nie trzeba, aby powstała 102'ga kanapka. Propozycja na śniadanie, lunch, kolację i czas pomiędzy:)

Październikowe zbiory! Była jarzębina a dzisiaj owoce dzikiej róży. Na tym chyba zakończę swoją przygodę z powidłami. Chociaż smażenie jesiennych owoców świetnie sprawdza się w kanapkowych historiach:)
Kanapkę # 102 zaczynam od szukania składników na powidła:) Krzewy dzikiej róży rosną dookoła mojego domu. Jest to roślina dość popularna w naszym kraju, wiec nie powinno być problemu z ich zdobyciem. Na krzewach gdzieniegdzie kwitną  jeszcze kwiaty:) 

Jak zwykle trochę poczytałam w internecie jak to jest z powidłami tego tupu. Jeden, drugi przepis w sumie podobne do siebie połączyłam w moją całość. Owoce dzikiej róży namierzyłam już dawno temu, dobrze wiedziałam gdzie pewnego poranka udam się na łowy z nożyczkami.
Nazbierałam ich trochę razem z małymi pajączkami i ślimakami:)



Owoce myję pod bieżącą wodą. Odcinam zielone wąsy i przekrawam na pół. Ku mojemu totalnemu zdziwieniu cały środek to drobne pesteczki:((( Już wieeem ile tego będę musiała na-drylować!!!! Miąższu jest nie wiele, tylko pestki i pestki. Dobrze, że nikt nie pisał jaka to ciężka i żmudna praca, bo nie wiem czy bym podjęła wyzwanie:) Przekrawam owoc wyjmuję pestki i tak przez około 40 min.
Wydrylowane owce wkładam do garnka, zalewam gorącą wodą, wrzucam gałązkę rozmarynu, 2 całe papryczki chili. Gotuję pod przykryciem jakieś +/- 20 min. Po tym czasie zdejmuję pokrywkę, dokładam porządną łyżkę miodu, tak trochę na oko i gotuję dalej do wyparowania wody. W miarę gęstą masę przekładam do miksera - bez chili i bez rozmarynu. Miksuję. Wyciskam sok z połowy limonki i z połowy pomarańczy - mieszam. Masę przekładam do żaroodpornego naczynia.



Powidła z owoców dzikiej róży smażę w piekarniku kolejne 20 min. Na wierzchu układam kilka gałązek rozmarynu aby nabrały one aromatu - przynajmniej wydaje mi się, że tak się stanie:)
Tak naprawdę po brzegach naczynia widać kiedy powidła mają już dosyć. Krawędzie zaczynają być ciemne i spieczone.
Kroję bułkę na kromeczki, które układam na patelni grillowej. Pierwsza strona gotowa! Przekładam  na drugą i układam na każdej plaster koziego sera, który pod wpływem ciepła lekko się rozpuszcza - to miłe:)
Ciepłe kromki smaruję ciepłymi powidłami i posypuję świeżymi listkami rozmarynu, dla aromatu. Można je na koniec delikatnie skropić świeżym sokiem z limonki.
Kolejna jesienna kanapka gotowa do zaproponowania:)

Dla towarzystwa jak zawsze muzyka:) Dzisiaj " Don't Know Why" by Norah Jones, lubię ją jesienią...

http://www.youtube.com/watch?v=8u1DdbNC7DM


 smacznego

*

4 komentarze:

  1. Jak patrzę na te twoje kreację, to myślę, że moglabym spokojnie żywić się samymi kanapkami.
    O tej konfiturze co nieco slyszałam, ale podobnie jak jarzębiny, nie miałam okazji jej jeść. A czy pachnie ona tak samo cudnie, jak kwiaty dziekiej róży?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co jak weszłam na Twojego bloga, to po przejrzeniu dwóch przepisów popędziłam do kuchni :) Jakie tu są pysznoooooości!

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam do testowania:)))

    OdpowiedzUsuń